Clicky

Brońcie wolności słowa i wolności osobistej w Internecie.

Odeprzyj atak Big Tech i strażników mediów.

Prezydent Czech Jan Lipavský wzywa do globalnego rozwiązania problemu "fałszywych treści" na Światowym Forum Ekonomicznym

Siedziba cenzury.

Jeśli masz dość cenzury i dystopijnych gróźb przeciwko swobodom obywatelskim, zasubskrybuj Reclaim The Net.

Czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavský przebywa w Davos na Światowym Forum Ekonomicznym (WEF). Zaoferował tam swoje trzy eurocenty na temat "dezinformacji" i demokracji – choć tę pierwszą określił jako "fałszywą treść".

Davos jest właściwym miejscem, w którym minister może próbować powtarzać "mantrę" o "globalnych rozwiązaniach".

W tym przypadku – "globalne rozwiązanie (...) i przeprowadzić globalną dyskusję na temat sposobu, w jaki się komunikujemy".

"Jak się komunikujemy?" Być może jest tu pewna bariera językowa, ale czy pan Lipavský rzeczywiście mówi o zaletach kontroli mowy, używając jakiejkolwiek innej nazwy?

Nie wydaje się to nieprawdopodobne, ponieważ niektóre z innych zwrotów, które wyszły z jego ust, obejmowały "odpowiedzialność rządu" i całkiem bezpośrednio, wzmiankę o "kontroli" technologii, która jest możliwa dzięki interwencji rządu, czyli "regulacji".

(Nie jest wykluczone, że gdzieś w korytarzach WEF przedstawiciele Chin głowami z aprobatą...)

Tymczasem zobaczmy, jak to powinno działać, według rządu w Pradze i jego przedstawiciela. Z pewnością mają teraz wiele na głowie, ale najwyraźniej wybory w różnych krajach na całym świecie wydają się być na pierwszym miejscu, a kto lepiej o tym mówi, niż minister spraw zagranicznych.

Ale nawet jeśli mają tendencję do mówienia o "4 milionach ludzi na całym świecie" idących do urn i jak delikatnie, lub nie tak delikatnie, nakłaniać ich do wybrania "właściwych" kandydatów – zawsze wraca to do jednych wyborów, które naprawdę się liczą, zwłaszcza dla organizacji takich jak WEF – wyborów prezydenckich w USA.

Ale zgromadzenia takie jak to zrobią wszystko, co w ich mocy, aby nie zawsze skupiać się na tych wyborach i będą rozmawiać w kółko, ostrzegając, że "to, co dzieje się dziś w jednym kraju, jutro może wydarzyć się w innym kraju" dzięki (lub z powodu) globalnie dostępnych platform internetowych.

A więc być może przetestować "regulację" w jednym – aby następnie wdrożyć ją w innym.

To, co podatnicy (na całym świecie) powinni być może jeszcze bardziej zaniepokojeni niż zwyczajowymi już atakami na mowę, to to, jak mało oryginalnego pomysłu, a nawet zwrotu mają do zaoferowania ci, których promują, brzmiąc zamiast tego tak, jakby wszyscy czytali z tego samego podręcznika.

Na przykład Lipavský: "Potrzebujemy prawdziwie globalnego rozwiązania i globalnej dyskusji na temat tego, w jaki sposób komunikujemy się jako ludzie, jakie treści i jak jesteśmy prezentowani"; (...) I na pewno będziemy świadkami coraz większej liczby fałszywych treści wykorzystywanych jako coś, co zakłóci proces wyborczy, co zaburzy sposób, w jaki społeczeństwo podejmuje decyzje.

— A więc... Rodzaj regulacji, posiadania lub kontroli tych technologii musi zostać opracowany, (tak), aby rządy miały pewność, że nie jest to sprzeczne z interesami rządów" – powiedział minister.

Jeśli masz dość cenzury i dystopijnych gróźb przeciwko swobodom obywatelskim, zasubskrybuj Reclaim The Net.

Brońcie wolności słowa i wolności osobistej w Internecie.

Odeprzyj atak Big Tech i strażników mediów.